Aktualności - Futsal

Po prostu „Bolek”

Rozmowa z Piotrem Bubcem.

 

Przez piętnaście lat był związany z Rekordem, jego futsalowym i futbolowym wcieleniem, rósł wraz z nim. Z Rekordem spadał, z Rekordem awansował, z Rekordem sięgał po medale mistrzostw Polski. To stąd trafił nawet na krótko do futsalowej reprezentacji kraju. Dzięki halowym występom dał się poznać środowisku tej dyscypliny w całej Polsce, ale mało kto dziś pamięta, że był swego czasu bliski przejścia do lokalnego konkurenta futbolowego. Pozostał jednak wierny biało-zielonym barwom, po trosze stając się ich synonimem. Po mistrzowskim sezonie 2013/2014 drogi klubu i zawodnika rozchodzą się. Może zabrzmi to nieco patetycznie, to tu w klubie z Cygańskiego Lasu, choć z korzeniami w Lipniku, miał i wciąż mieć będzie wielu znajomych, kolegów i przyjaciół. Pewnie już niedługo 32-letni dziś Piotr Bubec będzie zdobywać gole dla innego zespołu, zacięcie walczyć o piłkę również z „rekordzistami”. Nie zmienia to faktu, że w sercu nadal pozostanie „biało-zielony”. Taki był, jest i będzie… po prostu „Bolek”.

Skąd w ogóle wzięła się ta ksywka?

- O jejku, stara historia! Bodaj Marcin Malec, jeszcze w drużynie juniorów, rzucił taką ksywką pod moim adresem. Reszta drużyny to podłapała, i tak już zostało, tak się przyjęło.

A wszystko w Rekordzie zaczęło się …?

- Chyba z piętnaście lat temu!? Tak, to był 1999 rok, tworzyła się dopiero drużyna juniorów Rekordu, czasy trenerów Darka Kubicy i Kazimierza Pszczółki. Zaczynałem wiec na zielonej murawie, ale dość szybko Piotrek Piechówka zabierał mnie, wpierw na treningi, później na mecze z naszymi halowcami. Oczywiście, że na samym początku mojej przygody z futsalem więcej było podglądania wyczynów chłopaków niż samej gry. No i sumie, licząc „na okrągło” wyjdzie z dziesięć lat godzenia gry na murawie i w hali.

Z drużyną piłkarską przeszedłeś cały szlak, od C-klasy po czwartą ligę.

- Dokładnie tak! Można powiedzieć – same wzloty bez upadków, bo zaliczaliśmy w tym czasie tylko awanse!

Indywidualne dokonania pewnie byłyby lepsze gdyby nie poważne bardzo kontuzje odniesione na piłkarskim boisku?

- To rzeczywiście nieszczególne dla mnie wspomnienia. Tych kontuzji odniesionych na trawiastym było o więcej, niż na parkiecie. Do tego były nieporównywalnie groźniejsze, bo mówimy o dwukrotnym urazie więzadeł w tym samym kolanie. Pierwszego urazu doznałem „na trawie”, a drugi był konsekwencją tego wcześniejszego.

Zapytam banalnie, ciężko było wrócić do gry?

- W sumie kontuzje spowodowały moją ponad półtoraroczną przerwę w grze. Za pierwszym razem, do trenowania wróciłem po jakichś siedmiu, ośmiu miesiącach od operacji. Lekarz prowadzący stwierdził, że jestem już zdrowy i gotowy do wysiłku, a okazało się, że nie do końca tak było. Wcześniej przeprowadzona operacja nie została należycie wykonana. Pamiętam to jak dziś, to był mój pierwszy po bardzo długiej przerwie trening w hali. To samo kolano nie wytrzymało w trakcie „gierki”. Dość szybko potwierdziła się opinia o źle wykonanej operacji oraz zbyt szybkim powrocie do treningu. Trzeba było rozpocząć wszystko od nowa.

Czyli futsalowe wspomnienia są mimo wszystko milsze, choć akurat tu zaznałeś spadku z ligi?

- I to nawet dwa razy, bo za pierwszym razem spadliśmy, ale zachowaliśmy miejsce w lidze wobec wycofania jednej z drużyn. No, ale już później degradacja była nieunikniona.

Zdążyłeś przez tych kilkanaście lat poczynić wiele znajomości w futsalowym środowisku, grałeś przeciwko wielu zespołom, zawodnikom. Z kim bywało najtrudniej?

- Z potentatami, którzy na pewnym etapie byli, jak to się mówi – na fali. To na pewno był Clearex, był krakowski Baustal. To przed kilku laty były nasze futsalowe potęgi. A personalnie? Na pewno ludzie z tych wymienionych przeze mnie ekip jak np. Robert Dąbrowski czy Krzysiek Filipczak, ale było ich o wiele, wiele więcej.

A z kim Tobie najlepiej grywało się w Rekordzie?

- To trudne pytanie i jeszcze trudniejsza odpowiedź. Przez tych kilkanaście lat przewinęło się przez klub wielu zawodników. Powiem tak, nie pamiętam, żeby z kimś grało mi się jakoś szczególnie źle. Chyba jednak najmilej wspominam czas, gdy prowadził nas trener Mirek Rypel. Dojeżdżała do nas fajna ekipa chłopaków z Gliwic jak Piotrek Wieczorek, Łukasz Groszak, Robert Dąbrowski z Krakowa. Dobrze się z nimi grało i to chyba wtedy zaliczyłem swój najlepszy sezon.

Masz na swoim koncie także występy w reprezentacji narodowej.

- To były w sumie dwa powołania i udział w czterech meczach. Zagrałem w dwumeczu przeciwko Łotwie i na wyjeździe z Macedonią. Było jeszcze jedno powołanie, które jednak zbiegło się w czasie z drobną kontuzją i z moim wyjazdem na obóz z Podbeskidziem. Tak się to trochę dziwnie skumulowało, tu gra w hali, a tu zainteresowanie klubu z dużymi aspiracjami na trawiastym boisku.

Takie małe rozdwojenie jaźni?

- Raczej tak, bo chyba sam nie wiedziałem wtedy, gdzie chcę grać. A chciałem występować tu i tu. Wcześniej zaliczyłem wspomniany bardzo fajny sezon w hali, w z drugiej strony propozycja gry na niezłym poziomie na „dużym boisku”. Byłem wtedy młody, trenowałem z pierwszoligowcami pod okiem trenera Krzysztofa Pawlaka, grywałem w sparingach m.in. przeciwko Legii. Była okazja skonfrontować się z godnymi rywalami i potrenować z dobrymi piłkarzami. Przebicie się do składu ówczesnego Podbeskidzia byłoby chyba jednak dla mnie zbyt trudnym zadaniem. Była konkretna oferta występów w rezerwach i oczekiwanie na swoją szansę w pierwszym zespole. Wybrałem jednak futsal, bo wiedziałem, że tu mam pewność grania, a może szansę na powrót do reprezentacji?

Zawsze słynąłeś z dwóch elementów gry – waleczności i bramkostrzelności. Z tą pierwszą cechą związane były dość liczne kartki, którymi bywałeś karany, ile z nich miało czerwony kolor?

- Nooo…dwie. Pierwszą zobaczyłem za grę faul. To było chyba w rozgrywkach pierwszej ligi, w Raciborzu. Wszedłem na boisko gdzieś około piątej minuty meczu i od razu  otrzymałem od „gościa” uderzenie łokciem. Oddałem i tak dla mnie zakończył się udział w spotkaniu. A drugą czerwoną kartkę ujrzałem za sprzeczkę z sędzią po niesłusznie podyktowanym rzucie karnym przeciwko nam. Miałem już wcześniej na koncie żółtą kartkę, więc zostałem odesłany do szatni.

Z wielu zdobytych goli, który był szczególnie ważny lub szczególnie ważny?

- No trochę ich było. Może nie tak wiele jak mogłoby być, ale kilka ładnych trafień zaliczyłem jak np. w meczu z Pogonią Szczecin. Był też przepiękny gol strzelony przewrotką na „dużym boisku” z Czańcem. Niestety arbiter nie uznał go, twierdząc że zbyty wysoko uniosłem nogę przy uderzeniu. Normalnie „gol życia” zdobyty strzałem z 16-stu metrów. Byłoby 1:0, ale arbiter się wtrącił, a mecz zakończył się remisem.

A kto najczęściej Ci asystował przy strzelanych bramkach.

- To trudne do określenia. Będąc pivotem przez cały czas trzeba być „pod grą”, każdy z partnerów szuka możliwości gry z Tobą. Mogę odegrać piłkę, mogę pójść na przebój, mogę strzelić. Ciężko kogoś pojedynczo wymienić, bo przecież grywałem w różnych konfiguracjach, z różnymi ludźmi. Przy nieustannej rotacji raz ten Ci dogra, raz tamten, ale raz Cię nie zauważy? (śmiech)

No to odwróćmy pytanie, czy byli tacy, którzy nigdy nie dostrzegali Piotrka Bubca na boisku?

 -  Poproszę o następne pytanie ….(śmiech).

 No to pewnie łatwiej będzie wymienić Twoje największe sukcesy z Rekordem.

- Awans do Ekstraklasy, krajowy puchar, Superpuchar, no i przede wszystkim mistrzostwo – „wisienka na torcie”. Kto by się kiedyś spodziewał, że Rekord będzie mistrzem Polski?! A tu akurat, na koniec mojej gry w Rekordzie. Nic tylko się cieszyć. Trudno wymienić wszystkie z tych miłych chwil, wzloty, awanse, jakoś szczególnie je wyróżniać. Ale jeśli już, to chyba pierwszy brązowym medal zdobyty, gdy prowadził nas jeszcze Andrea Bucciol. To był pierwszy krążek dla Rekordu po wieloletniej przerwie.

A jaka przed Tobą przyszłość sportowa?

- Jeszcze w trakcie trwania poprzedniego sezonu miałem kilka telefonów z klubów „dużych boisk”, ale sam nie byłem jeszcze wtedy zdecydowany, czy będę grał dalej w Rekordzie, czy nie. Jak powiedziałem już wcześniej – stawiam na futsal i na pewno gdzieś jeszcze zagram. A gdzie? Powinien pokazać najbliższy czas. Możliwe, że pogram jeszcze w hali przy Startowej, ale już w innych barwach.

Dziękuję za rozmowę i powodzenia.

- Dziękuję. 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rozmawiał: Tadeusz Paluch

Foto: Paweł Mruczek

 

 

Komentarze:

następny mecz

Towarzyski
25.07.2014 r. godz. 18:00

-:-

Rekord Bielsko-Biała Gwiazda Ruda Śl.

poprzedni mecz

1/4 Pucharu Polski
4.05.2014 r.

12:3 (5:2)

Rekord Bielsko-Biała Clearex Chorzów

Tabela

M P
1 Rekord Bielsko-Biała 22 54
2 Pogoń '04 Szczecin 22 48
3 Wisła Krakbet Kraków 22 46
4 Gatta Active Zduńska Wola 22 46
5 Clearex Chorzów 22 33
6 GAF Jasna Gliwice 22 32
7 AZS UG Gdańsk 22 28
8 Red-Devils Chojnice 22 25
9 Euromaster Głogów 22 24
10 AZS UŚ Katowice 22 16
11 Remedium Pyskowice 22 16
12 GKS Futsal Tychy 22 9

SPONSOR TECHNICZNY:    PARTNERZY:     PATRONI MEDIALNI: